boguty boguty
4847
BLOG

Lech Kaczyński, Żydzi, Jedwabne - i salonowi antysemici

boguty boguty Rozmaitości Obserwuj notkę 148

Do zrobienia skandalu na całą Polskę wystarczy jeden skin z kubełkiem farby. Jeden dureń. Jeden, być może, pijaczek. Swastyki i napisy o "łatwopalnych Żydach" w Jedwabnem są... dramatyczne. Ale człowiek tłumaczy sobie, że to mogło wydarzyć się wszędzie. Tylko później otwiera Salon24 i z dramatycznego wyłania się prawdziwie straszne. 

 
Na Stronie Głównej Salonu24 znalazła się notka Rybitzkyego "Atak na Jedwabne": Nieuchwytni polscy neonaziści". Notka kończy się słowami "Pojawia się więc oczywiste pytanie: Może za tymi incydentami z historią w tle nie stoją wcale neonaziści, neofaszyści czy inni ekstremiści? Może to akcja prowadzona przez przez chłodnych profesjonalistów? Profesjonalistów, których szefom zależy na utrzymywaniu wizji antysemickiej, antyrosyjskiej i w ogóle ksenofobicznej nazistowskiej polskiej dziczy." Z treści ostatniego akapitu łatwo było wykoncypować, jakiego rodzaju elektorat Rybitzsky zgromadzi. I zgromadził.
 
Komentujący bardzo szybko dochodzą do wniosku, kim są ci "chłodni profesjonaliści". Równie szybko uzgadniają swój sposób myślenia o Żydach. Tak się czasem surrealistycznie dzieje, że po jakimś ataku na synagoge, cmentarz, pomnik - pewnym ludziom coś "odpala" w głowach i się do tego ataku przyłączają jak mogą, czyli werbalnie. I tak się stało pod notką Rybitzskyego. Autor poszczuł, towarzystwo odpaliło silniki i dało pokaz...
 
"Teraz niech, któryś Polaczek spróbuje nie przeprosić. Wszystko co trzeba jest. Który oszołom się wychyli dostanie swastyką. Powtórzę. Modelowa prowokacja, tak toporna, że aż oczy pieką. Przede wszystkim idealnie dobrany obiekt i data." Albo: "Wandalów nie złapano, bo już dawno siedzą w swoim kraju. Może kiedyś przyjadą na kolejny Marsz Pamięci." Albo "Dla Żyda to jest po prostu biznes. Im więcej takich różnych zagrywek, tym robi sobie lepszą kartę przetargową przy wydobyciu jakichś swoich wymyślonych roszczeń." Wszystko w tym wątku jest, z pochwałą antysemityzmu włącznie.
 
Ale i to jeszcze nie jest straszne. Do antysemickiego czkania też idzie się przyzwyczaić.
 
Straszne jest dopiero to, że całość promowana jest na Stronie Głównej Salonu24. Tego samego portalu społecznościowego, które często powołuje się na pamięć o prezydencie Lechu Kaczyńskim.
 
Nie będę pisać, co prezydent Lech Kaczyński zrobił dla Polskich Żydów, bo jak ktoś do dzisiaj o tym nie wie, to już się nie dowie. Nie będę pisać, ile zrobił Lech Kaczyński dla zdjęcia z Polski i Polaków antysemickiego odium. I tego nie będę pisać, że prezydent Lech Kaczyński nie godził się na antysemityzm. Nie będę też pisać, jak często na własnym blogu klikam w komentarze "ukryte" przez nie wiedzieć kogo - tylko po to, by się przekonać, że nic w nich zdrożnego nie ma. Nie napiszę też, jak bardzo dziwi, że w wątku z rozszalałymi antysemicko paszczękami jakoś nikt niczego nie "ukrywa" (w chwili, gdy tą notkę piszę). Z tego wszystkiego taki wniosek, że Administracja się nie wstydzi, nie czuje zażenowana, nie uważa, że takie wpisy kogokolwiek urażają. Administracja się uraża "po swojemu".
 
Rybitzkyemu napiszę, że niesłusznie się dziwi, że wandali policja nie łapie. Rybitzkyego też nikt ze strony głównej nie wyrzuca, nieprawdaż? Wśród niedawnych akcji "chłodnych profesjonalistów" było również zamazanie 28 tablic litewskich na Suwalszczyźnie oraz podpalenie Centrum Kultury Muzułmańskiej w Białymstoku. Tam też, zdaje się, nikogo nie złapano...
 
Administracji napiszę coś innego. Na Salonie24 niekiedy trzeba mieć grubą skórę, żeby przeżyć. Ale jest granica. Nie oznacza to Strony Głównej. Strona Główna jest wizytówką wszystkich Salonowiczów, a więc i moją. Napiszę więc szanownej Administracji moje bardzo stanowcze votum separatum od takich wizytówek. Napiszę też o tym, że nie idzie połączyć pamięci o Marii i Lechu Kaczyńskich z promocją antysemickiego czkania. Albo - albo. Niech się Administracja zdecyduje... 
 

 :((((

boguty
O mnie boguty

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości